Peter Facinelli pracuje obecnie nad "Loosies" (film który napisał, wyprodukował i sam w nim zagrał), ze swoją nową firmą produkcyjną Facinelli Films. Jakiś czas temu aktor udzielił wywiadu dla Celebuzz na temat tworzenia "Loosies".
Powiedz nam coś na temat swojej postaci w 'Loosies'.
- Gram kieszonkowca w Nowym Jorku, który mieszka ze swoją matką (śmiech) która myśli, że pracuje na Wall Street. Tak więc, codziennie wychodzi z domu w garniturze i w krawacie schodząc w dół do stacji metra, gdzie przez cały dzień okrada ludzi. Jest on kieszonkowcem ponieważ jest zadłużony przez jego ojca, który zostawił go z 500 000 dolarami hazardowych długów, więc musi spłacać ludzi u których był zadłużony jego ojciec. Gdyby nie długi ojca, jego życie przebiegałoby w zupełnie innym kierunku.
- Żyje tam szybko prowadząc luźny styl życia w Steve McQueen i pewnego dnia poznaje dziewczynę z którą spędza noc. Następnie dziewczyna oznajmia mu, że jest z nim w ciąży. Wówczas wtedy cały świat przewraca mu się do góry nogami. Bohater musi dorosnąć, wziąć za coś odpowiedzialność, więc jest to zabawna historia.
Co było Twoją motywacją, by założyć własną firmę produkującą filmy, Facinelli Films i tworzyć własne filmy?
- No wiesz, miałem już kilka filmów, które napisałem wcześniej i pomyślałem, że czas zacząć je kręcić. Napisałem film dla kanału Hallmark - "Accidentally in Love", który był nadawany w zeszłym miesiącu, i w którym występowała moja żona, Jennie Garth. Wypadł bardzo dobrze w sondażach, co mnie bardzo cieszy. "Loosies" był moim drugim filmem, jaki napisałem. Kręciliśmy go w sierpniu i obecnie jesteśmy na fazie postprodukcji. Być zdolnym do stworzenia czegoś, ofiarować ludziom zajęcie i mieć całą ekipę pracującą nad czymś, co było moim pomysłem, siedząc w mojej głowie, było bardzo ekscytujące.
Jak się Tobie pracowało z własną żoną w filmie, który sam napisałeś?
- Było zabawnie widzieć moją żonę, mówiącą tekst, który właściwie sam napisałem. Kiedy piszesz coś w głowie, zastanawiasz się, czy to będzie dobre, więc musiałem wejść na plan i przyglądać się każdemu aktorowi, tak jakby wcielał to w życie. W "Loosies" sam grałem, więc musiałem wcielić słowa, które sam napisałem, w życie. To było bardzo zabawne, realizować coś, co napisałem, w czym mogłem grać i nad czym miałem kontrolę, od producenckiej strony, jak również zatrudniać ludzi i obsadzać tych, którzy, według mnie, byli utalentowani.
W filmie grasz kieszonkowca - czy musiałeś się uczyć jakichś sztuczek kradzieży?
- Taa, musiałem. Poznałem pewnego faceta, który nauczył mnie narzędzi, jakich używa się w tej branży (śmiech) oraz jak kraść zegarki i portfele. Przyswoiłem sporo wiedzy, która została wykorzystana w filmie. Właściwie, w jednej ze scen okradam pewnego aktora, a on nawet nie zdaje sobie sprawy, że to robię. W innej scenie, którą kręciliśmy na ulicy, okradłem tego samego aktora i odszedłem, i wtedy pewna kobieta to zauważyła, podbiegła do niego mówiąc "Właśnie Cię okradziono!" (śmiech). Nie miałem pojęcia, że kręciliśmy film.
tłumaczenie (c) facinelli.blog.onet.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz