sobota, 17 listopada 2012

KRISTEN STEWART: ŻYŁAM W „ZMIERZCHU”


Kristen Stewart: Pierwszy raz po zdradzie -
Specjalnie dla Stopklatki wywiadu udzieliła Kristen Stewart. Opowiedziała w nim o jej przygodzie z wampirami i wilkołakami.
To już koniec „Zmierzchu”! Zdaję sobie sprawę, że dla Ciebie finał nastąpił już dawno temu, ostatniego dnia zdjęć, ale teraz także widzowie będą mogli pożegnać się z bohaterami sagi. Nie będzie Ci brakowało tego szaleństwa?
Kristen Stewart: Z jednej strony rzeczywiście czuję się trochę dziwnie. Ciągle jeszcze chyba nie dociera do mnie, że to już koniec, że już nigdy więcej nie zagram tej postaci, że nie powstanie kontynuacja. Więc to rzeczywiście dobry moment, żeby pożegnać się z czymś, co towarzyszyło mi nieustannie przez kilka ostatnich lat. A z drugiej strony zastanawiam się, czy takie pożegnanie rzeczywiście miałoby sens. Przecież te filmy nagle nie znikną, nie wyparują z dnia na dzień. One wciąż istnieją i będą istnieć. Każdy może je obejrzeć, można do nich wracać nieskończenie wiele razy. Więc z czym tu się właściwie żegnać? „Zmierzch” wciąż nam towarzyszy.


Jak wyglądało zakończenie pracy nad „Zmierzchem”?
Kristen Stewart: Zamiast jednego zakończenia były dwa. Pierwotnie ostatnią sceną do nakręcenia była scena ślubu. Wydawało się, że to idealny moment. Na planie zebrała się cała obsada, wszyscy byli wzruszeni… Ale czegoś brakowało. Instynktownie czuliśmy, że coś jest nie tak, że to się nie może tak skończyć. Trzeba było coś jeszcze dodać. Zdecydowaliśmy się więc na dodatkowy dzień zdjęciowy – i to był ten drugi finał. Na wyspie Saint Thomas (na Wyspach Dziewiczych) nakręciliśmy scenę miesiąca miodowego. Praca trwała dosyć krótko, bo za chwilę miało pokazać się słońce, ale jakoś nikt nie miał ochoty jej przerywać. Nawet kiedy udało się już nagrać całość, wszyscy wciąż stali na swoich miejscach, próbując odwlec tę chwilę, kiedy trzeba będzie zakończyć zdjęcia. Wtedy właśnie pojawiła się ta szczególna atmosfera, jak gdyby na znak, że to jest właśnie ten prawdziwy finał. Nie odczuwało się w ogóle zmęczenia. Raczej coś w rodzaju lekkości, uniesienia. Wtedy właśnie uświadomiłam sobie, że to koniec. Że nie wrócę już do „Zmierzchu”. Nigdy wcześniej nie czułam czegoś podobnego.
Więcej w tym było smutku czy ulgi?
Kristen Stewart: Po trochu jednego i drugiego. Przez ostatnie lata żyłam tak naprawdę w świecie „Zmierzchu”, w kompletnym oderwaniu od rzeczywistości. I nie zawsze było to łatwe. Dlatego kiedy ta przygoda wreszcie się skończyła, czułam się, jakby ktoś zdjął mi z ramion potężny ciężar. Rzeczywiście była w tym potężna ulga. A także świadomość, że nareszcie nie muszę się już o nic martwić. A jednocześnie było mi trochę żal, bo dzięki tej roli poznałam wielu wspaniałych ludzi i w momencie zakończenia zdjęć dotarło do mnie, że trzeba się z nimi pożegnać. I że być może nigdy więcej już się nie spotkamy. Dziwne to wszystko: pracując nad „Zmierzchem”, marzyłam o tym, żeby to się wreszcie skończyło, a teraz trochę mi tych emocji i tej adrenaliny brakuje.
Ale może to jeszcze wcale nie koniec? Fani domagają się kolejnych części.
Kristen Stewart: I na pewno kolejne części powstaną. Rozmawialiśmy o tym ze Stephenie Meyer, autorką książkowego pierwowzoru „Zmierzchu”, więc mogę mieć w tej sprawie pewność. „Zmierzch” to potężny świat, a my poznaliśmy dotąd jedynie jego malutki fragment. Całe mnóstwo pytań pozostało bez odpowiedzi. Jest tyle historii do napisania. O wampirach, o wilkołakach… Powstanie następnych książek jest tylko kwestią czasu. Z jednym zastrzeżeniem: to już nie będą opowieści o Belli i Edwardzie. Wątek tych dwojga został już raz na zawsze zakończony. Osiągnęli spokój, o który bardzo długo walczyli, mogą więc żyć długo i szczęśliwie. Teraz czas na nowych bohaterów.
To może zapytam o nieco bliższą przyszłość. Teraz promujesz „Zmierzch”, prawda? Dokąd się wybieracie z Robertem Pattinsonem?
Kristen Stewart: Z Los Angeles jedziemy do Madrytu, potem do Berlina, stamtąd do Londynu i wracamy do Stanów. Zatrzymamy się na moment w Nowym Jorku.
Jednym słowem, Wy też jesteście „w drodze”?
Kristen Stewart: Tak, zgadza się!
 

Źródło: stopklatka.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...